Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 497.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem płynęły łzy, ale twarz całą okrywał wyraz namiętnego, niewymownego uszczęśliwienia.
— Pani moja! pani droga! — zawołała, padając przede mną na klęczki i obejmując mię trzęsącemi się ramionami, — wié pani?... o mój Boże... jaka ja szczęśliwa...
Mówić nie mogła. Łkała i zarazem zachodziła się od śmiechu. Starałam się uspokoić ją; prosiłam, aby połknęła kilka kropel, uspokajających nerwy. Usłuchała mię, podniosła się z ziemi i, z wybuchem głosu nadzwyczajnym, zawołała:
— Przyjechał!
— Przyjechał, — mówiła po chwili szeptem śpiesznym i przerywanym, — nie oznajmił nikomu, nic do nikogo nie napisał i... wczoraj wieczorem... późno... do ciotki przyszedł... Klemens tylko co wpadł do domu i powiedział żonie, żeby śniadanie przygotowała, bo z drukarni wcześnie wyjdzie, zajdzie do niego i tu go przyprowadzi... Poczciwy brat... dobry... przyprowadzi! Pani droga! ja chyba zwaryuję! a co? czy nie mówiłam zawsze, że on najlepszy ze wszystkich ludzi... że szczerze mię kochał... nie zapomniał i powróci!... Ot i wrócił! Matko Najświętsza! jak ja się mu tak z zapłakanemi oczyma pokażę? Moja złota, jedyna pani! proszę powiedziéć prawdę! czy ja bardzo staro i brzydko wyglądam?
Kiedy pomogłam jéj uporządkować nad czołem rozrzucone w nieładzie loczki, a czarną suknią przy-