Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 464.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wnet, zapominając o tém, że wygadała się już przed chwilą z ilością wiosen, które w szczęśliwéj porze onéj liczyła sobie, dodała:
— Ja byłam wtedy taka młodziutka.
— Sądzisz więc pani, że pan Tyrkiewicz wróci jeszcze?
Spuściła znowu oczy na-pół z zawstydzeniem, na-pół ze smutkiem:
— Pewną tego nie jestem — szepnęła — ale mam nadzieję... Kiedyś — dodała — kiedyś, gdy pani opowiem wszystko, pani sama osądzi, że to tak przejść nie mogło w żaden sposób, i że on wrócić musi...
— Czy pisuje?
— Pisał do mnie z początku kilka razy, ale teraz tylko do ciotki swojéj, pani Antoniowéj, pisuje czasem...
I z odcieniem radosnéj figlarności w spójrzeniu, szepnęła:
— Nie ożenił się!...
— Widzi pani — mówiła po chwili daléj — ja wtedy nie byłam taka, jak teraz jestem. Choć dzieciństwo w męce mi przeszło, w młodości rozkwitłam, jak róża, a dnia tego... była to niedziela... miałam na sobie białą perkalową suknią, którą sobie własnemi rękoma uszyłam i wyhaftowałam czerwoną bawełną, a włosy ubrałam w bez koralowy, którego w ogrodzie naszym moc jest wielka... Suknią tę i listki od