Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 460.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w deszcz ulewny, czy w mróz trzaskający... lecę, a tego tylko boję się, żeby nie zabawić długo i nie spóźnić się ze śniadaniem dla ojca, bo on codzień z rana wychodził do wielkich ogrodów, które za miastem dzierżawił i z których taki miał dochód, że plac ten kupił i dom ten zbudował wtedy, kiedy ja jeszcze w kołysce byłam. Wracam do domu, a tu matka w łóżku jęczy i narzeka, że jéj wczas lekarstwa albo śniadania nie podałam; brat do szkółki, a potém i do szkoły wychodzi, przyodziać go i nakarmić trzeba; ojciec, jak w dobrym humorze, to w dobrym, ale jak w złym, to swarzy się, łaje, a czasem, ot, pani droga, zwyczajnie, jak człowiek prosty i chorowaniem żony, albo nieurodzajem w ogrodach zgryziony, i uderzy. Było mi tam wszystkiego... pracy, kłopotów, szturchańców i poniewierki różnéj... ręce sobie przy kuchni parzyłam... prania doglądając, od pary i żelazek czadziałam... na wiosnę i w jesieni, robotników, w tym oto własnym ogródku, dopilnowywać musiałam; a nierzadko ojciec kazał i saméj zagonik jaki skopać, lub opleć... pieszczoty nie znałam, ani odpoczynku, ani téż... pani droga... nauki! Czytać na książce do nabożeństwa nauczyła mnie matka, w łóżku leżąc... pisania i rachowania uczył trochę guwerner, co do brata przychodził; ale takie tam było uczucie! Ojciec, bywało, mówi: chłopca mi pan pilnuj, a dziewczyna, czy tam mądra, albo nie, to jéj wszystko jedno. Byle gospodynią dobrą była! To téż i nicze-