Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inaczéj; chcę zresztą, aby ci to było przykładem. Staś jest obywatelskiém dzieckiem, krewnym moim, opuścić go w potrzebie było-by dla mnie i boleśnie, i z grzechem. Spokojniejszą była-bym, gdybym te pieniądze u siebie w szkatułce miała; myślę jednak, że taki honorowy człowiek i takiego pięknego świata, dwóch kobiet nie skrzywdzi z pewnością. A gdybym odmówiła mu i gdyby on przez to zginął sam i Żyrewicze komu z motłochu oddał...
— O, mamciu! niech mamcia pożyczy! — wykrzyknęła Rozalia.
Łopotnicka z niezwykłą u niéj czułością położyła dłoń na głowie córki.
— Jesteś prawdziwie mojém dzieckiem — z lekkiém rozrzewnieniem wyrzekła. — Czujesz i myślisz tak, jak ja. To dobrze. Pamiętaj, żeby tak było zawsze, i po mojéj śmierci nawet. Pamiętaj, że powinniśmy zawsze podtrzymywać jedni drugich, pomagać sobie nawzajem i lepiéj wiele przecierpiéć niż... to... to... to... pomocy téj odmówić. Tak tylko postępując, obronimy się od motłochu, który nas ze wszystkich stron napastuje, i przyjdzie jeszcze do tego, że przeklęte chłopy te, żydy, cygany, mieszczany i ekonomy, zrozumieją dobrze, że co my... to... to... to... nie oni!
Siwe oko jéj błysnęło, wysokie czoło, pod pasami srebrnych włosów, zapłonęło bladym rumieńcem zapału, głowę podniosła dumnie i z uśmiechem na ustach patrzała w przestrzeń, niby w przyszłość tę,