Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Łzy wyśniłam... o łzy! to ze wszystkiego na świecie najpewniejsze...
Mówiąc to, wstała i miała już wejść do mieszkania, gdy o parę kroków za nią ozwał się głos męzki:
— Dobry wieczór, panno Brygido!
W zmroku zarysowała się postać urodziwego mężczyzny, w mieszczańskiém ubraniu, złożoném z grubego surduta i wysokich butów. Z twarzy widać było tylko długie i bujne wąsy.
— Dobry wieczór — odpowiedziała i na progu mieszkania, plecami o ścianę oparta, stanęła.
Przybyły zbliżył się jeszcze i stanął u samych wschodków.
— Niech panna Brygida nie gniewa się — zaczął — że o takiéj późnéj porze przyszedłem... Posłyszałem, że na dziedzińcu gwarno i pomyślałem, że może panią jeszcze spotkam.
Milczała.
— Strasznie mi smutno i niecierpliwie koło serca — mówił daléj — tak-bym chciał wiedziéć, czy panna Brygida nie gniewa się na mnie za to, com pani tam... dziś powiedział... Czy nie obraziłem czasem...
Milczała jeszcze chwilę, a potém dziwnie łagodnym i poważnym głosem odpowiedziała:
— Ja panu jestem bardzo wdzięczną...
Uczynił ruch pełen radości i razem zdziwienia.
— Za co tu wdzięczność! Ja na pannę Brygidę od dwóch miesięcy co dzień patrzę i najpiérw za-