Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mego ani kroku nie robię... pomiędzy teraźniejszych ludzi, jak pośród rozbójników, bez kija ani stąpić... Porządnego człowieka na ulicy rzadko zobaczysz, a tylko ten szary motłoch w drogę włazi, a jak mi już te różne figury, żydy, mieszczany i licho wié kto, bardzo w drogę wlezą, to takiego moim kijem młynka puszczę, że się na cztery wiatry rozlatują... to... to... to... to... cha... cha... cha...
Śmiała się serdecznie z młynka swego i ustępującego przed nim motłochu.
— Ale cóż to panią prezydentową dziś spotkało! — zagadnęła Żyrewiczowa.
— Aha... przyszłam nad rynsztok jakiś, i kiedy przyszło przestąpić go... ani weź! Reumatyzm ten... i nogi nie słuchają! Spróbowałam raz, spróbowałam drugi raz, i oglądam się, jakby tę przeszkodę ominąć, aż tu słyszę obok siebie: „Niech pani pozwoli, ja pomogę!” Fircyk jakiś, pani moja, porwał mię za ramię, i tak zgrabnie jakoś podparł i pociągnął, żem się na drugiéj stronie rynsztoka znalazła, podeszwy u trzewika nie zamoczywszy. Rozgniewałam się okropnie: „Kto panu pozwolił? — pytam się, — jak pan śmiałeś? Czy pan wiész, kto ja jestem?” „Chciałem dopomódz,” — odpowiada. Pasya mię już ostateczna porwała. „Mój panie, — mówię, — jeżeli nie wiész o tém, to ja stara nauczyć cię muszę, że do osoby z przyzwoitéj kompanii nie wypada ani przemawiać, ani zbliżać się, nie będąc jéj zaprezentowanym.” Co