Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka ubierać się i pracować... nie wypada! to, to, to, to, nie wypada!
— Wieczna to zgryzota moja i wstyd! — szepnęła pani Emma, a na twarz jéj wybił się, nigdy u niéj niewidywany, wyraz gniewu.
— Pani radczyni zresztą tak bardzo tego czuć i do serca brać nie możesz, — mówiła daléj staruszka, — bo chociaż rodzice i mąż pani byli porządnymi i zamożnymi ludźmi... nie ubliżam, nie ubliżam... bardzo porządnymi i zamożnymi... zawsze jednak w urzędniczym stanie nie może być tego punktu honoru i téj ambicyi...
— Matka moja była obywatelską córką, — wtrąciła nieśmiało Żyrowiczowa.
— Prawda, prawda, zawsze jednak to... to... to... nie to...
Głęboka pokora odmalowała się na twarzy i w postawie wdowy.
— Pani prezydentowa ma racyą, — odrzekła z cicha, — to téż jedyny żal, jaki mam do rodziców moich, jedyny żal... to, że nie wydali mnie za obywatela; bo przecież... starało się ich o mnie kilku!
— Brynia, — ozwała się Rozalia, — Brynia zawsze mi tyle dobrych rzeczy opowiada o swoim ojcu... mówi ona, że on bardzo kochał panią.
— O! tak, — zawołała z wybuchem wdowa, — Ignacy ubóztwiał mię... tak! byłam ubóztwianą... ale, nie wiem dlaczego, ścigała mię zawsze nieokreślona jakaś