Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niekiedy wieczorami brat starszy, i wśród ciszy wieczornéj wydobywał ze skrzypiec nieuczone, niesforne, ale takie przeciągłe, smutne tony. Wtedy, przy młodym bracie, siedzącym na nizkiéj ławie, siadywała ona także i, na szyję zarzuciwszy mu ramię, słuchała gry jego, a wzrok topiła w białéj mgle, kłębiącéj się po łąkach, na kształt wód, kołysanych wiatrem. Grając, brat miewał czasem łzy w oczach. Zapytywała, czego płacze? Nigdy jéj nie odpowiadał. Oboje nie wiedzieli na pewno, czego im smutno. Ciemni byli, niewiedzący. Mgła, tak gęsta, jak ta, która podnosiła się nad łąkami, tylko nie tak do rozwiania łatwa, stała pomiędzy oczyma ducha ich, a światem. Jednak tęsknili za czémś, czegoś pragnęli, czegoś im było żal i lęk... Żałowali tego może, czego nigdy posiadać nie mieli, przeczuwali może ciężką przyszłość... Gdy brat Chaity grał coraz przeciągléj, coraz smętniéj, drobne rodzeństwo zbierało się u kolan jego i podnosiło ku niemu zasłuchane twarze; w ciemnéj sionce matka wzdychała głośno, a ojciec, z długą, rudą brodą i okiem posępném nieco pod zbrużdżoném czołem, modlił się w izbie przed oknem, coraz głośniéj, coraz żarliwiéj, coraz jękliwszemi i śpieszniejszemi zawodzeniami...
Wraz z piérwszém wstąpieniem na bruk miejski, rozstała się z tém wszystkiém Chaita, a może i z czémś więcéj jeszcze... Może kiedyś, w upalny dzień letni, srebrne fale strumienia, nad któremi kołysała się,