Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzrok na ptaka, uśmiechała się i usta jéj przybierały zarys nieskończonéj słodyczy.
Mieszkańcy przedmieścia, którym nosiła wodę i do których chodziła, aby pléć ogrody, lub dopomagać w praniu bielizny, tak przywykli widziéć ją z tym gołębiem, unoszącym się nad głową jéj, lub lecącym za nią, że gdy wypadkiem zobaczyli ją bez niego, zapytywali:
— A gdzież twój Lubuś?
Ktoś kiedyś, wskazując gołębia, powiedział śmiejąc się:
— To jéj kochanek!
Obecni żartować zaczęli.
— Będzie ona wnet miała kochanków innych! — mówili, — taka ładna dziewczyna!
Zczerwieniła się, jak wiśnia, i wlepiła wzrok w ziemię. Ale dnia tego przyszedłszy do domu na obiad, zerwała w ogródku gałąź dzikiego powoju i owinęła ją sobie wkoło warkocza. Potém, przez całą godzinę, którą miała przepędzić w chacie, siedziała u szczytu ścieżki i patrzała ku mostowi na rzece i przedmieściu. Czekała snadź i wyglądała Władka, który tą drogą przychodzić musiał. Zamiast Władka, zjawił się przecież z innéj strony młody syn bogatego ogrodnika, który ją dnia tego widział z rana, wlepiał w nią oczy, gdy rumieniła się i ze szczególną łaskawością bawił się długo z jéj gołębiem.