Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie tę chustkę popielatą w kraty... na co wam dwie chustki... A cóż z dzieckiem zrobicie?
Elżbietka rzuciła w stronę kilka spojrzeń niespokojnych i ponurych.
— A cóż mam zrobić? — rzekła, splatając znowu ręce, — familii tak jak nie mam, a ta, co jest, nie chce mnie znać od téj godziny wstydu i nieszczęścia... Co ja mam z dziewczyną tą zrobić... z sobą mi jéj wziąć nie dadzą! Muszę już chyba was prosić, żebyście ją u siebie przez czas ten potrzymali...
Widać było, że myśl wyrażoną ostatniemi słowy przyjmowała niechętnie i z bojaźnią, jako jedyny tylko możliwy sposób poradzenia sobie. Ale Wierzbowa plasnęła dłonie.
— A niech-że mię Bóg i Najświętsza Panna od tego bronią! Dość ja już mam biédy z moim tym łotrzykiem...
— Moja pani Wierzbowo! — zaczęła Elżbietka, — wszak ja jéj nie wyrzekam się. Za rok, za dwa... jak tylko poczuję, że mi już Pan Bóg łaskę swoję zesłał i z grzechu mię wybawił, powrócę... akuratnie pracować zacznę, i ją do siebie wezmę.
— Za rok, za dwa... To kawał czasu, moja kochana, kawał czasu wielki. A ileż przez czas ten dziewczyna ta chleba zjé u mnie... a u mnie biéda... ja nie mam z czego...
— Wszak ja jéj nie wyrzekam się, — powtórzyła Elżbietka, — regularnie połowę pensyi mojéj przesy-