Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak, trzymając się za ręce, weszli na ludne i pełne już ruchu ulice miasta. Tu, u wstępu zaraz, zabiegła im drogę gromadka chłopców, na któréj czele znajdował się Franek, ów, tak zręcznie ściągający sery z wozów chłopskich.
— Władek! Władek! — wołali z daleka, — chodź na rynek... chłopi z wozów brukwie i marchwie gubią... takie smaczne...
Jakoż w ręku każdego prawie z malców znajdowała się surowa brukiew lub marchew.
Spostrzegłszy Marcysię, Franek zawołał:
— A to, co za panna?
— To Marcysia! — z powagą odpowiedział Władek, i z całéj siły uderzył pięścią jednego z chłopców, który przyskoczywszy, chciał uszczypnąć dziewczynkę w ramię.
Zaczęła-by się bójka, gdyby nie to, że środkiem ulicy przejeżdżał, opakowany i pocztowemi końmi zaprzężony, powóz, za którym chłopcy pogonili, czepiając się tylnych żelastw jego, wieszając się na nich, i po ujechaniu tak kawałka drogi, na bruk spadając.
Władek i Marcysia zmierzali ku rynkowi. Nie znaleźli już żadnéj marchwi ani brukwi, lecz w zamian Władek podniósł z bruku i starannie schował za koszulę brudny i przydeptany kawałek niedopalonego papierosa. Marcysia zapomniała o głodzie i przyglądała się mijanym ludziom, domom i wystawom sklepowym; gdy nagle Władek targnął ją za rękę i prę-