Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 652.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kilka miesięcy temu, w porze wakacyjnéj, dla zdrowia i wypoczynku podróżowałem za granicą, a znajdując się w jedném z miast włoskich, poszedłem obejrzéć słynną ze wspaniałości swéj i zawartych w niéj dzieł sztuki świątynią; trafiłem właśnie na chwilę, w któréj gmach ogromny i wyniosły rozbrzmiewał cały odprawianém tam z muzyką i śpiewami jakiémś nabożeństwem wieczorném. Widok, który miałem przed sobą, był w istocie czarującym. Wnętrze świątyni pustém było prawie. Nieliczne gromadki wiernych modliły się z cicha tu i owdzie. Ale w głębi wielki ołtarz pałał tysiącem roznieconych przed nim świateł, z kołyszących się w powietrzu kadzielnic płynęły w górę srebrzyste dymy i, przepełniając powietrze wonią upajającą, przezróczyste obsłony rzucały na śnieżne posągi, lśniące złocenia, koronkowe rzeźby i różnobarwne, po filarach i gzymsach ołtarza wijące się wieńce. Z wysokiego chóru płynęła poważna, przeciągle melodyjna muzyka organów, a towarzyszyły jéj męzkie, na-pół posępne, na-pół extatyczne, chóry kościelnych śpiewów.
Zapatrzony, zasłuchany, stałem długą chwilę wsparty o jeden z filarów smukłych, wyniosłych, usuniętych w dalszą i przejrzystym mrokiem napełnioną głębię świątyni. Nagle usłyszałem bardzo blizko mnie odzywające się stłumione łkanie. Obejrzałem się i zobaczyłem u stóp cudnie pięknego posągu, który, nie wiem już dobrze, jakiego świętego