Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 610.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziałem mu, iż był on niezupełnie formalnym i zawierał punkta, na mocy których z łatwością obalić go można.
— Na Boga! — zawołał, blednąc, — mogłoż-by to być, aby mi się stała kiedy krzywda podobna? Znalazłem tu pustynią, przez lat cztery włożyłem w ulepszenia gospodarskie cały mój niewielki fundusz, a zwrotu jego spodziewam się dopiéro w przyszłości. Gdyby mię ztąd wypędzono, był-bym bezpowrotnie zrujnowanym...
Uspokoiłem go, mówiąc, że, o ile znam panią Luizę, mniemam, iż nie jest ona zdolną do popełnienia tak nieuczciwego postępku.
Mówiłem, jak myślałem. Ufałem dobremu, miękkiemu sercu klientki mojéj i wstrętowi jéj do wszystkiego, co brzydkie i nizkie.
Wróciwszy ze wsi, udałem się wnet do pani Luizy. Jakkolwiek była to już godzina 4-ta po południu, powiedziano mi, że pani domu jest jeszcze nieubraną i prosi mię, abym zaczekał na nią chwilę. Nie czekałem długo. Wybiegła wkrótce z za blado-błękitnéj, drzwi sypialni przysłaniającéj firanki, i ze zwykłą, właściwą sobie, entuzyastyczną nieco serdecznością, podała mi na powitanie obie swe drobne, miękkie, alabastrowo-białe rączki. Wyglądała dnia tego piękniéj niż kiedy, chociaż nie mogłem nie widziéć, iż przez tydzień ubiegły twarz jéj schudła znacznie, okryła się cerą liliowéj niemal białości i przezroczy-