Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 514.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpią jeszcze, albo téż wieczorem, gdy już ciemno... Ale teraz musiałam wyjść za panem, bom już dawno wybierała się do pana z tą prośbą...
Dwaj malcy, o bladych i nieprzyjemnych twarzach, wykrzywiając usta i dając sobie znaki, zbliżali się na palcach, aby stanąć za jéj plecami. Maryanna widziała manewr ten nieprzyjaciela i mówiła coraz pośpieszniéj; zarazem wkoło ust jéj zbierał się, rzec można, wyraz goryczy, a zmarszczki na czole pogłębiały się i falowały.
— Niech pan będzie łaskaw, zrobi to, o co pana proszę... Prawdę powiedziawszy, gdyby nie moja ciężka niedola, inném było-by może życie jego... z mojéj głowy nieszczęście przeszło na jego głowę... żałuję, że nie utopiłam się wprzód, nim zamieszkałam u niego i świat mu zawiązałam... ale trudno... młoda wtedy byłam... późniéj już chciałam nieraz porzucić go i iść w świat, dokąd oczy poniosą, ale bałam się zawsze i zostawałam... Ach! ten świat, świat szeroki! kogo on utraktował tak pięknie, jak mnie, ten go się lękać musi!
Zapomniała zupełnie o zbliżającéj się napaści; wielka łza, powstrzymana przed chwilą, toczyła się teraz z wolna po ciemnym jéj policzku, w czasie gdy oczy mętném spojrzeniem utonęły w przestrzeni, jakby z trwożném i wstrętu pełném przerażeniem wpatrując się w oddalone widmo strasznego świata tego, o którym mówiła.