Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 496.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mie, tak jak ojciec i mama... jeżeli pan rozstanie się z siostrą, to dobrze... a jeżeli nie, to nie!” Puścił moję rękę, ukłonił się i poszedł. Ach! przypominam sobie, że przy drzwiach jeszcze stanął, odwrócił się, i patrząc na mnie, wymówił cichutko: „panno Różo!“ Żebym tylko głupiego serca mego słuchała, tobym była do niego skoczyła i krzyknęła: „nie idź!” ale lękałam się i byłam bardzo obrażona. Więc stoję sobie na środku pokoju i nic nie mówię. Pan Joachim szepnął raz jeszcze: „panno Różo!” Ja nic. Wtém podnoszę oczy... aż jego już niéma w pokoju. Tak, panie dobrodzieju, rozstaliśmy się, i nie widziałam go aż do dnia dzisiejszego.
— Pani dobrodziejka wiele ucierpiéć musiałaś po rozstaniu się z człowiekiem, który, jak mi się zdaje, miał istotne szczęście posiadać jéj serce!
— At! panie dobrodzieju! co ja już w życiu mojém ucierpiałam, to jednemu tylko Bogu wiadomo! Co prawda, to opatrzność Bozka czuwa nade mną; wyszłam za obywatela, człeka ospałego trochę, prawdę powiedziawszy, ale uczciwego, dobrego. Ludzie mówili, że świetną partyą zrobiłam, i to jest prawdą, a jednak zsyła Bóg krzyżyki nieraz, zsyła! Ot, i teraz, proszę pana dobrodzieja, ci chłopi Ubrzańscy, czy to nie krzyż pański! las rąbią i rąbią, na łąkach bydło pasą, a mała to rzecz, panie dobrodzieju, w teraźniejszém gospodarstwie, jeśli komu trawy zabraknie do wiosny... Nadużycie widoczne! słupy gra-