Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 488.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sząco, a chcąc zatrzéć wszystko, co-by scena ta mogła miéć dla kancelisty nieprzyjemnego, zwróciłem się do niego.
— Moja siostra, — rzekłem, — życzyła sobie poznać pana...
— Poznać! mnie poznać! — wyszeptał z takiém zdumieniem, jak gdyby nikt na świecie nie objawił nigdy względem niego podobnego życzenia.
Patrzał jednak na młodą dziewczynę, która, w białych muszlinach, z jasnemi warkoczami i świeżym rumieńcem wyglądała, jak żywe wcielenie wiosny. Zwrócone ku niéj oczy kancelisty mrużyły się, powieki jego drgały. Młodość, zdrowie i wesołość, połączone z wytwornością stroju i układu, sprawiały mu widocznie takie olśnienie, jakiego doświadczają ludzie, pracujący w podziemnych mrokach, gdy źrenice ich spotykają się z nagła ze światłością, dzienną i blaskiem słonecznym.
— I ja, proszę pana, mam siostrę... — wymówił nakoniec, spuszczając oczy. — Tylko że to co innego... moja siostra jest już niemłodą... trzy lata tylko młodszą odemnie... kiedyś... kiedyś była także... ale teraz... to zupełnie co innego... zupełnie co innego...
Rzekłszy to, powstał, wziął papiery i, oddawszy niezgrabniejszy niż kiedykolwiek ukłon, wyszedł z pokoju.<br / — Dziwak! — rzekłem, gdy oddalił się.
— Biedak! — poprawiła mię siostra.