Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 473.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wna wpiło się w ciało jego i wyssało z niego całą siłę żywotną, wszystkie młode, męzkie zdrowie, tak chudą i wyniszczoną wyglądała postać jego, pod okrywającym ją szarym surdutem, tak kościstemi, przezroczystemi były ręce jego, tak pozbawioną krwi i życia była barwa jego twarzy. Obok piętna trudów, ciężkich i długich, jak życie, twarz tę przyoblekał wyraz ciszy głębokiéj, na-pół martwéj. Z pod brwi wypukłych, gęstym, siwiejącym włosem obrosłych, zapadłe oczy jego niepewnie błądziły po twarzy mojéj, a na głębi czarnych źrenic, pod powierzchnią cichą, jak twarz cała, błyskało monotonne, lecz żywe, światło. Był-że to ogień namiętnéj chciwości, który rozpalał w ten sposób dno zmoczonych źrenic i oświecał blade, martwe rysy kancelisty, zwanego Krezusem? Zdawało mi się, że tak nie jest, że w światełku owém, migocącém mu w oku na kształt drżącéj, drobnéj gwiazdy, świecącéj śród mrocznego nieba, a także w całéj, ascetycznie niemal wyglądającéj postaci jego, więcéj było marzenia, niż namiętności, oderwania od dóbr ziemskich, niż ich pożądania. A jednak mylić się nie mogłem. Znać było, że odpowiedzi mojéj oczekiwał on z żywym niepokojem, że gorąco pragnął, aby umowa, zapewniająca mu dochód stały i dość znaczny, zawarta pomiędzy nami została. Człowiek ten widocznie pożądał pieniędzy, ale poco? w jakim celu? Musi być zapewne obarczony rodziną! — pomyślałem i w kilkunastu słowach zawiadomiłem