Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 379.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

imieniu nie po nazwisku, sądząc, że złagodzę przez to wyobrażenie jego o tym urzędowym charakterze, który go ode mnie odstraszał. Przytém, dźwięk głosu mego, wprawnego w przemawianie do podobnych mu nieszczęśliwych ludzi, nie musiał mu się wydać przykrym, bo sztywne rysy jego poruszyły się znowu, zimne źrenice jaśniejszym drgnęły blaskiem.
Uderzony snadź myślą jakąś, czy przypuszczeniem, żywo postąpił ku mnie.
— Czy pan przychodzisz od rodziców moich? — zapytał się szybko i wpatrzył się we mnie wzrokiem, w którym widać było niepokój i oczekiwanie.
— Rodziców pańskich nie znam i nie oni mię tu przysłali; — odpowiedziałem.
— Nie oni — ciszéj i spuszczając nagle powieki, rzekł młody więzień; — nie oni — powtórzył, mówiąc jakby do siebie — naturalnie! zkądże-by się to im wzięło raptem!
Gdy wyrazy te cichym lecz gwałtownym szeptem poruszały jego wargami, zauważyłem, że zęby jego silnie były zwarte, czoło zaś sfałdowało się w takie liczne i skrzyżowane ze sobą zmarszczki, że całą fizyognomią jego uczyniło nagle o dwadzieścia lat starszą. Podniósł oczy, w których ujrzałem nowy promień nadziei.
— Więc może to stryj mój przysłał tu pana?
— Nie widziałem oddawna stryja pańskiego — odrzekłem znowu, przyglądając się mu bacznie.