Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 341.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

równemi polami, nad któremi legło morze ciszy, żadnym nawet powiewem wiatru niezmącone.
Nagle, wśród ciszy owéj, do ucha mego doleciał i z krakaniem zimowego ptactwa w powietrzu połączył się srebrzysty, wesoły odgłos dzwonu. Po chwili nie mogłem wątpić, iż był to dzwon kościelny; jakoż i zobaczyłem niebawem, przy saméj prawie drodze, na dość wyniosłem wzgórzu zbudowany, niewielki, lecz śliczny jak cacko, kościołek.
Wkoło kościołka tłum, gwar, ruch był wielki. Droga przed nim napełniona była ludźmi, końmi, saniami. Zgromadzenie to wielkie i ożywione, w miejscu tak samotném zdziwiło mnie tém bardziéj, iż pamiętałem dobrze, że nie był to wcale dzień świąteczny, że zatem żaden zwykły obchód kościelny nie mógł być jego powodem.
Kościołek zaciekawiał mię swą niepospolicie piękną architektoniczną strukturą, przytém i konie moje potrzebowały chwilowego spoczynku. Wysiadłem więc z sań i wmieszałem się w tłum, ruszający się po drodze i wzgórzu.
Drzwi kościoła, wyniesione nad poziom kilkunastu szerokiemi, ozdobnemi wschodami, na oścież były otwarte. We wnętrzu widać było, przed wielkim ołtarzem stojące, liczne grono wytwornie ubranych osób, i kilku sług kościelnych, którzy z pośpiechem a starannością wielką, kończyli dokonywanie różnych jakichś przygotowań.