Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 322.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jątek... za długi podobno... zresztą, nie wiem dlaczego, bo gadaninie ludzkiéj nie można bardzo wierzyć... dość, że sprzedają, a mnie z ogrodu Przyborskiego wyprawiono precz... oto widzi pan dobrodziéj spadłem znowu z etatu...
Coś jakby uśmiech na-pół żałosny, na-pół gorzki, przesunął się po ustach jego, gdy wymawiał te ostatnie wyrazy.
— A! — dodał po chwili — co robić? Taka już widać wola Pana Boga nade mną! do czego tylko przywiążę się, czy do miejsca, czy do jakiéj duszy ludzkiéj... zaraz mi precz z oczu idzie! Powiem prawdę... przywiązałem się już był do drzew, które pielęgnowałem, do tych szczepków, które sam zasadziłem... pan dobrodziéj sam widział, będąc przeszłego lata, jak u mnie wszystko porządnie było i czysto... jakie balsaminy u mnie kwitły... gdyby róże... Nie to to było, co nasza droga pocztowa... he, he! daleko tam ogrodowi do naszéj drogi i do tego ogródka, com go sam koło poczty zasadził i wypielęgnował... ale przywiązałem się i do tego, przywykłem... myślałem, że tam już głowę moję do snu wiecznego położę... ale kiedy nie można, to nie można, trudno!
Spuścił trzęsącą się głowę na piersi, szklisty wzrok utkwił w przestrzeni i milczał znowu.
Teraz pojąłem wielką zmianę, która zaszła w powierzchowności jego przez krótkie kilka miesięcy. Dotknął go ból nowy, na steraną głowę jego spadło