Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 267.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechem, który smętnie jakoś zawsze i niewyraźnie wyglądał na blado różowych, cienkich jéj wargach. Oczy miała duże, błękitne, z bardzo łagodnym i nieco sennym wyrazem, włosy gęste, złote, dwoma grubemi warkoczami na plecy opadające. Ludzie mówili, że Salusia wrodziła się w ojca. W istocie, patrząc na dwoje ludzi tych, rzec-by można, iż ów mak smutnéj pamięci, który tak trwałe ślady pozostawił w ustroju ojcowskim, przeniknął téż i organizm dziecka pierwiastkiem jakimś sennym, smętnym i ociężającym. Dziewczynka ta ubieraną zwykle bywała ze starannością wielką. Ojciec przez czułość, matka przez próżność, stroili ją w błękitne i różowe sukienki z białemi paskami, w złote warkocze jéj wplatali barwiste wstążki. Wszystko to przecież nie bawiło wcale Salusi. Najlepiéj lubiła przebywać z ojcem w ogrodzie, który Żminda uprawiał z zamiłowaniem i pracowitością wielką. Tam, powolna i wyprostowana, milcząc i zawsze kędyś daleko patrząc, pomagała ona ojcu obrywać z krzewów liście zeschłe, lub okładać kamyczkami klomby kwiatowe, niekiedy zaś nabierała w fartuszek żwiru i powoli, miarowo, drobną, ciemną rączką sypała go na ścieżki ogrodu.
Tak pracowali po dniach całych, na odgłos tylko pocztowego dzwonka odrywając się od pracy swéj, aby wnet znowu do niéj powrócić. Ogródek téż wyglądał, jak cacko, a było w niém miejsce jedno, kędy, na świeżéj zawsze, bo starannie podlewanéj i koszo-