Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 266.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dworu i prosił moję matkę, aby przez najbliższą okazyę sprowadzić raczyła z gubernialnego miasta materyą na suknią dla jego żony, nowy kapelusz lub cóś podobnego.
— Pani dobrodziejka, — mawiał, — według gustu swego kupić to rozkaże, a ja myślę, że to może Emilkę rozerwie trochę. Nie wiem prawdziwie, co to jest, — dodawał, — ale taka mizerna jakaś i nieswoja, że boję się, czy jéj czasem, nie chcąc, czém nie zmartwiłem...
Zdarzało się tak najczęściéj, że gdy suknia lub kapelusz przychodziły z miasta, pani Emilia była już pocieszoną i rozweseloną zupełnie. Żminda niósł jéj przecież podarunek, za który, gdy mu czasem z uśmiechem podziękowała, rad był już zupełnie z niéj i z siebie, a sąsiadkom, zebranym dla przypatrzenia się przywiezionym z miasta strojom, z niejaką dumą mówił:
— Należy się jéj to, jejmoście moje, należy; kobiéta młoda, edukowana i... obywatelska córka!
Jakkolwiek przecież dobrym był, ufnym i względnym dla żony, Piotr Żminda wszystkie najgłębsze tkliwości swe i nadzieje skupiał na córce.
Było to dziecię dość dziwne. Wysoka nad wiek, bardzo szczupła i wątła, ruchy jednak miała ojcowskie, powolne i ciężkie. Twarzyczka jéj ściągła, ładnie wykrojona, bladawą cerą okryta, nieruchomą była prawie i nadzwyczaj rzadko rozświecała się