Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czności dla gospodyni domu, wszyscy powstrzymali objawy swych uczuć, a tylko w całém zebraniu dał się poznać głuchy niesmak i przymus, jak zawsze bywa, gdy ludzie poznają, że jednemu z nich wyrządzono niesłusznie jakieś ubliżenie lub krzywdę. Pani Matylda, ze światowym taktem, wyprowadziła wszystkich z kłopotliwego położenia, odzywając się, że pora już wstać od stołu, bo piękna pogoda wabi do ogrodu. Towarzystwo wstało od obiadu zdumione, bo nikomu przedtém ani przez myśl nie przeszło, aby piękny i wykształcony Roman Hebel mógł być nizkiego pochodzenia; a gospodyni domu, widząc, że uczyniła fiasco i nie skompromitowała niemiłego sobie gościa, sapiąc, wyszła z jadalnéj sali.
Po obiedzie mężczyzni zebrali się w osobnym gabinecie dla palenia cygar.
— Niechże cię uścisnę, poczciwy synu stolarza! — zawołał piérwszy Bolesław Radzymir, biorąc w objęcia Romana.
I cała młodzież zaczęła go ściskać i całować, pragnąc mu okazać, że śmiałą i otwartą swą odpowiedzią zyskał jéj przychylność i poważanie.
— No Romanku! — zawołał Odrowąż, teraz pora palnąć siurpryzę jéjmości!
— Panowie! — dodał, zwracając się do mężczyzn, — proszę za mną. Idę w swaty za panem Romanem! „Radziwiłł swatem, za panem Downutem,” — krzyknął, i ująwszy Romana pod ramię, posunął się z nim