Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jadą. Głowy ich strojne w kwiaty, suknie mają jedwabne, a w dłoniach ich powiewają lśniące wachlarze. Jadą może słuchać muzyki, jaśniéć wśród świateł, spojrzeniem i uśmiechem wabić do siebie młodzieńców, szepcących im złote słowa miłości i uwielbienia. Bóg z nimi... niech się bawią; niech będą szczęśliwi. Nie zazdroszczę im, wiész, Natalio, o tém; ale wiész także, że to, co je cieszy, nie dla mnie. Jam sierota, sama jedna, drobna kropla, zagubiona w morzu, miliardami kropel wrzących zapełnioném; ciemna suknia mnie odziewa, i we włosy nie wplatam kwiatów od czasu, gdym je siać poczęła na grobie mojéj matki! A uśmiech! Natalio, kiedyż on gościł na ustach moich, kiedy gościła radość w mém sercu? nie pomnę; dawno to już być musiało! A miłość? czyż wolno myśleć o niéj biednéj kobiecie, któréj całém istnieniem praca? Nie mówmy o tém, Natalio, to nie dla mnie.
Mówiąc to, ręce miała złożone i oparte na stole, głowę schyloną, jakby pod ciężarem bolesnych myśli.
— Odwagi! odwagi, dziecię! — poważnie wyrzekła Natalia. — Skargi i jęki z twych ust nie wychodzą, ale to jeszcze mało; i ducha wzmódz należy, śród ciężkiéj doli walczyć jak człowiek; z siłą i godnością.
— Natalio, — odrzekła Helena, podnosząc głowę; — wszak nie wyrzekam nigdy, i ty sama nawet nie wiész nieraz, co się we mnie dzieje; czasem tylko, ot, jak dziś, jakby wyzwana przez ciebie, wypowia-