Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciem sztuki, duże błyszczące oczy wznosiła aż ku złotym szlaczkom obicia, obiegającym ściany pod sufitem. Tak analizował ją, rozdzielając niby anatomicznym skalpelem wszystkie zwoje jéj ciasnego mózgu i wszystkie fibry jéj ciasnego serca. A gdy grać przestała, zbliżył się do niéj i rzekł: że grała prześlicznie, a z cicha dodał: że wyglądała czarownie. Na twarzy panny znowu ukazał się konwencyonalny rumieniec, a medyk podniósł ku oczom sonatę Beethovena, niby się przypatrując gotyckim literom napisu, a w istocie pokrywając ziewnięcie, które, nieposkromione największym wysiłkiem, rozdzierało mu usta.
Wyszedł od państwa Bogackich niezadowolony z siebie i ze świata, z tym wewnętrznym nieokreślonym gniewem, który właśnie dlatego najdolegliwiéj wjada się w piersi, że człowiek niezdolny jest wyraźnie pojąć, na co i na kogo się gniewa. Świat i ludzie nie uczynili mu nic złego; on sam ńie popełnił żadnéj zbrodni, ani cienia nawet występku nie miał na sobie; a przecież patrzał na świat i ludzi z nieopisaną niechęcią i znudzeniem, w siebie — nieledwie z pogardą.
W głębi tego przykrego uczucia w sercu Leona odzywał się jeszcze cichy głos tęsknoty. Za czém? tego także nie określał sobie jasno. Czegóż-by mógł pragnąć i za czém tęsknić? Zdaje się, że miał wszystko, co tworzy łatwe i spokojne istnienie. Instynkt