świetle dzienném spojrzałem na nią, przeraziła mnie zmiana jéj twarzy. Na bladych policzkach wybiły się teraz ciemne gorączkowe rumieńce, oczy, podkrążone błękitnemi kołami, świeciły fosforycznym złotawym blaskiem, cała postać nabrała wiotkości, przezroczystości nieledwie a w ruchach znać było zmęczenie moralne i fizyczne. Gładkie jéj czoło nawet zdawało się być opalone od tego ognia, który trawił to dziecię południa, bo powlokło się ciemną gorącą barwą. Gdy piérwszy raz zobaczyłem ją taką, wróciłem do mego mieszkania, zamknąłem się w niém a obejrzawszy się i zobaczywszy, że jestem sam jeden, zawołałem:
— Tak dłużéj być nie może!
I zacząłem myśléć... myśléć... myśléć...
Aż z szaréj mgły, w któréj pogrążone były tak długo pojęcia moje i uczucia, wychylił się jasno wyraz: co robić? Było to pytanie, które konieczną konsekwencyą przyjść do mnie musiało po wszystkich, jakie zadawałem sobie od kilku miesięcy, ale było téż ono ostatnie, na które odpowiedź stanowczo miała zakończyć, odbywający się we mnie proces psychiczny. Przecież odpowiedź ta nie łatwą była do znalezienia. Duch analizy, którym dawniéj, przy wszystkich działaniach, zwykłem się był posługiwać, odbiegł mnie i musiałem użyć całego wytężenia umysłu, do jakiego byłem zdolny, aby go napowrót odzyskać i wyraźnie postawić sobie przed oczy poło-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 159.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.