Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I owego ranka, w którym po raz piérwszy uznałem przed sobą, że pociąg mój do Ulany doszedł do szczytu siły, która się namiętnością nazywa, gdym usypiał, w uszach mi brzmiał ten demoniczny śmiech rozwagi mojéj a przed oczyma, jak zaklęta, stała wciąż blada dziewczyna, z dłońmi bolesnym ruchem przyciśniętemi do piersi.
Nazajutrz poszedłem, jak zwykle, do sali robotnic. W progu stanąłem jak wryty, bo zobaczyłem pod-dyrektora, stojącego przy Ulanie i żywo mówiącego do niéj. Twarz jego zwykle brzydka, brzydszą jeszcze była w téj chwili, bo nosiła na sobie wyraz nizkiéj zwierzęcości; siwemi swemi błyszczącemi oczkami wpił się w lice dziewczyny a na ustach miał uśmiech zalotny, który potwornie wyglądał przy czerwonych policzkach i beczkowatéj postaci. Twarz Ulany straciła zwykłą spokojność a powlokła się wyrazem gniewu i dotkliwego cierpienia.
Głośno przemówiłem do jednéj z robotnic a na dźwięk mego głosu, pod-dyrektor drgnął i żywo zwrócił się ku mnie. W mgnieniu oka przybrał zwyczajną płaszczącą się postawę i, ukłoniwszy się nizko, wybąknąwszy kilka słów, opuścił salę.
Zbliżyłem się do Ulany.
— Ulano! co tobie mówił pod-dyrektor? — zapytałem gwałtownie — ale z cicha, aby nie być usłyszanym przez otaczających.