Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwania wesołości tych ludzi, do których ona się śmiała i udręczenia w jakibądź sposób jéj saméj. Ale sumienie i rozum przemówiły tym razem z taką siłą, że zawstydziłem się własnych poczuć i w mgnieniu oka hamując się, spokojnie zsiadłem z konia.
— Pan dyrektor przyjechał! — rzekła półgłosem jedna z dziewcząt, stojących w bramie — i pociągnęła za świtkę najbliżéj przy niéj stojącego parobka, tak zapatrzonego w Ulanę, że nic wkoło siebie nie widział.
Na te słowa dziewczyny, wszyscy nagle umilkli, i zwrócili się ku mnie, jeden z parobków ujął cugle mego konia, aby go odprowadzić do stajni.
— Wesołéj zabawy! — rzekłem, przychylnie skinąwszy im głową.
— Dziękujemy, paniczu! — wesoło ozwali się chórem.
— Jak się jarmark powiódł? — pytałem.
— Dobrze, paniczu, doskonale! — odpowiedziało znowu kilkanaście głosów męzkich i kobiecych, ale między niemi nie było głosu Ulany.
Spojrzałem na nią, powstała była z siedzenia swego i, jakby nie mogąc stać o własnéj sile, jedną ręką o mur się oparła. Rumieniec ożywienia, który przed chwilą twarz jéj zalewał zniknął, była bardzo, bardzo blada, a korale drżały na jéj piersi od przyśpieszonego oddechu. Patrzyła na mnie wzrokiem, z którego zniknęła cała przedchwilowa wesołość a zastąpił ją