Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, co pan myślisz, jest głupstwem. Człowiek z edukacyą takich rzeczy za złe nie bierze, bo on wié, że główna rzecz użyć sobie życia, a reszta, to tylko zabobony....
Przestał mówić, bo Otockiego nie było już w pokoju. Patrzał przez okno za odchodzącym szwajcarem, a rękę z turkusem topiąc w rzęsiście ufryzowanych włosach, zawołał:
— Waryat!
Tymczasem młoda para szła daléj przez miasto, coraz więcéj i widoczniéj dumna sprawianém przez się wrażeniem. Upajali się rolą tą, którą odegrywali wobec jasnego dnia i tysięcy oczu ludzkich, a upojenie to odbijało się coraz wydatniéj w ruchach ich i wyrazie twarzy. Na jednéj z ulic spotkali się oko w oko ze strojném i wesołém towarzystwem, pośród którego były dwie młode kobiéty, z blizka znane Lusi. Orzuciły ją one od stóp do głowy wzgardliwém spójrzeniem, wzgardliwy téż uśmiech przeleciał po ich ustach, nie powitały jéj najlżejszém skinieniem głowy i przeszły. Ona stanęła na miéjscu, jak wryta i, odwracając twarz, rzuciła za odchodzącemi głośną i pogardliwą téż gammę śmiechu.
— Brawo, Lusiu, brawo! — zawołał Julek.
Nie spostrzegł, że, gdy z piersi jéj lał się potok śmiechu, oczy miała pełne łez. Cierpiała bardzo, lecz zarazem czuła się tak dumną, iż zdawało się jéj chwilami, że tuż, tuż, uniesie się nad ziemię. Szczęście to i tę dumę uczuła silniéj jeszcze na widok biegnącéj naprzeciw nim młodéj dziewczyny, w skromném bardzo ubraniu, z zawiniątkiem jakiemś w ręku, którą téż znała, a która, spostrzegłszy ją, spuściła oczy i, z wyrazem twarzy pełnym zmieszania, zbiegła jéj wcześnie z drogi na przeciwległą stronę ulicy.