Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takie odrzuciłby od siebie z oburzeniem. Pragnął, ażeby ludzkość cała, caluteńka, używać ich mogła z nim włącznie, i wierzył mocno, niezłomnie, iż byłoby to rzeczą możliwą, gdyby na zawadzie temu nie stali ci i owi, to i owo... Czuł się skrzywdzonym, w ludzkości i w sobie, dla ludzkości i dla siebie; mówiąc o ludzkości, mówił o sobie — i nawzajem. Łzy nabiegały mu do oczu, gdy patrzał na ludzi pracujących znojnie, w ubraniu ubogiém i ze znużonemi twarzami; ściskał pięści z wściekłością, ilekroć mówił lub myślał o téj olbrzymiéj przestrzeni, która byt jego oddzielała od bytu bogaczy i potężnych świata tego. Widma powszechnego i osobistego szczęścia i użycia ścigały go wszędzie, upajały mózg jego, łechtały fantazyą i w drżenie wprawiały nerwy, a tak ściśle z sobą złączone były, że rozpoznać i rozdzielić ich nie mógł.
Szczerym był, szczerym przed towarzyszką swą i przed samym sobą, aż do najostateczniéjszych głębin myśli i uczucia. Dobra wiara jego skażoną nie była najmniéjszym cieniem udawania, lub choćby wewnętrznéj i mimowolnéj niejako obłudy. Szczerość téż ta rozpalała mu źrenice ogniem namiętnym, brwi ściągała w zmarszczki groźne i ponure, albo w uśmiechu i dźwiękach głosu odbijała się słodyczą czarownych nadziei. Wtedy Lusia na czole jego spostrzegała piętno geniuszu i niezwykłych przeznaczeń, w mowie słyszała potęgę wiary mocnéj i pragnień namiętnych, patrzała mu w twarz z podziwem, słuchała go chciwie, i korna, wdzięczna, zachwycona, chłonęła w siebie wszystko, czém poił ją i karmił, pożądała najdoskonalszego zjednoczenia się z nim w wierze, wiedzy i dążeniach. Zawsze, od najwcześniéjszego dzieciństwa swego, czuła ona potrzebę skrzydeł dla myśli swych i uczuć. Niegdyś, w izdebce