Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W chwili téj uroczystéj dla niego, zbudził się w nim człowiek takim, jakim kiedyś być musiał, jakim być mógłby; wielkim głosem krzyknął w nim ojciec, pragnący przedewszystkiém uchronić syna od ciemnéj, nizkiéj, beznadziejnéj doli. Z twarzą zarumienioną i rozgorzałém okiem, w obie dłonie ujął głowę syna i, cisnąc ją do swéj piersi, po wiele razy powtarzał nad nią:
— Ucz się Julku, ucz się, abyś mógł zrobić karyerę, abyś mógł iść, iść z nadzieją, że zajdziesz!
Pani Aniela przy rozmowie téj obecną nie była.
W kuchence, nad kuferkiem Julka schylona, uśmiechając się i płacząc na przemian, układała ona małą wyprawę syna, bacząc starannie, aby wszystko w niéj było całe i czyste i mocne. Tam, kędy jechał, panowały długie i ostre zimy; pani Aniela więc przyspasabiała oddawna, a teraz zaopatrywała go we wszelką, możliwą dla niéj do otrzymania, ciepłą odzież.
Ojciec mówił mu o karyerze i nauce dla karyery; matka myślała o tém, aby się nie zaziębił...
Rok minął. Niezwykły ruch panował w małéj bawialni Ryżyńskich. Obchodzono tam uroczystość podwójną: przyjazd Julka ze stolicy na wakacye i szczęśliwe ukończenie przez Lusię nauk, a zarazem i lat siedemnastu. Żółte ściany nigdy jeszcze nie wyglądały tak wesoło. Słońce letnie rzuciło na nie przez małe okna kilka promieni, w świetle których czerwieniły się jaskrawe róże, zdobiące cyferblat starego zegara, a mosiężne wachadło wydawało się złotém. Przed starożytną kanapą, przy stole, zastawionym wyjątkowo wspaniałym, bo aż z trzech potraw złożonym, obiadem, siedziało osób pięć, z których jedną był Otocki. Siedział on plecami zwrócony do okna, gdyż od czasu pe-