Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 075.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nie swoje, byleby tylko trzymać się tu i ją wychować...
Skończył i pochylił głowę nizko z wyrazem zgnębienia, z którym w szczególny sposób sprzeczał się energiczny, gwałtowny nawet, ruch ręki, targającéj białego wąsa.
Prosty i sztywny Ryżyński podniósł się z siedzenia. Szwajcar wstał także, a gdy przez dość długą chwilę stali naprzeciw siebie, z niemém jakby pytaniem patrząc sobie w twarze, światło gazowego płomyka błyskało, drgało i śmiało się w pozłacanych i posrebrzanych guzikach ich ubrania.
— Więc — zaczął jeszcze Ryżyński — więc pan nic nam nie radzisz... i nic dla wnuczki swéj nie zdecydujesz się uczynić, tak, jak ja namyślić się nie mogę, co zrobić dla syna...
Uginając się, jakby pod ciężarem pytań tych, Otocki padł na krzesło i, czoło ukrywszy w dłoniach, zawołał:
— Co ja mam, co ja mogę uczynić dla niéj?
Potém podniósł głowę i wznosząc wysoko oczy, jakby tam w górze oblicza lub wizerunku czyjegoś szukał, ciężkim szeptem wymówił:
— Romku! biedny mój Romku! co ja dla dziecka twego zrobić więcéj mogę!
Pani Aniela daleko mniéj od obu mężczyzn brała do serca złe wyglądanie syna i wychowanki. O północy, rzucając zaoszczędzoną złotówkę do skarbonki Julka, rzekła do męża:
— Daremnie martwisz się, Marcelli, a widzę, że martwisz się, bo nawet gazeta rozerwać cię dziś nie mogła. Dzieci pracują i dla tego pewnie są czasem mizerne i trochę jakby zmęczone. Inaczéj przecież być nie może? A tyż nie pracujesz przez całe życie, jak wół w pługu? I ja także