Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmiała wesołość ta nie istniała wcale, jeżeli pić mieli herbatę nie z głodu, ale dla odpędzenia snu, który przeszkadzał im w odczytaniu jednéj z podartych książczyn, lub zmiętych szmat dziennika. Dla nasycenia głodu, zarówno jak dla pochwycenia za kraj szaty olśniewającego ich widma, poili się ciemnym mocnym płynem, który w żyły ich wlewał, rozmarzający mózg i wyprężający nerwy, pierwiastek narkotyku.
To téż bywały dnie, w których wyglądali oboje tak, jak gdyby noc im przeszła w ciężkich bólach lub bezpamiętnym szale. Do zwykłéj chmurności ich przybywała chorobliwość i czyniła ich podobnymi do roślin owych, które pod skwarem słońca płoną więdnącą purpurą. Było to tak widoczném i nawet uderzającém, że raz, przy obiedzie, pan Marcelli wpatrzył się w syna obojętnemi zwykle oczyma i z żywością, nigdy prawie nie bywałą, zapytał:
— Co ci to?
— Nic, ojcze! — odpowiedział Julek głosem, pełnym zdziwienia; nie przywykł był bowiem do zapytań ojcowskich.
Pan Marcelli popatrzył z kolei na Lusię i rzekł znowu:
— I téj téż coś być musi.
Potém już nic nie mówił, tylko, po skończonym obiedzie, zamiast udać się do sypialni na zwykły spoczynek, skinął ku żonie, aby usiadła przy nim i zapytał z cicha:
— Co im takiego być może?
Pani Aniela nic wcale nie rozumiała.
— Upatrujesz coś, Marcelli! — rzekła — dzieci są tak, jak zwykle, zdrowe, i uczą się dobrze.
Z powątpiewaniem wstrząsnął głową.
— Nie, nie! Źle bardzo wyglądają oboje, a przytém, czy ty uważasz, że nie śmieją się nigdy, a mówią tak pra-