Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Schylona wciąż nad dziewczynką, starannie zawiązując na szyi jéj ciepłą chusteczkę, zapytała jeszcze:
— Czy bardzo jesteś głodny?
— Ej nie, — odpowiedział, — tylko myślę, że nie będę już miał czasu zasnąć trochę przed pójściem do biura.
— Oho! — zawołała, prostując się — jeszcze czego! żebyś i tego nawet odpoczynku nie miał! Spóźniłam się dziś z obiadem, to prawda... trzebaż było temu biedakowi wnuczkę pokazać, ale nic to! zaraz nakryję i podam! szach mach! zjesz i zaśniesz jeszcze sobie! Julek! Julek!
Na ten ostatni wykrzyk, z przyległéj izdebki wyszedł chłopak w gimnazyalnym mundurku, niewiele więcéj nad lat dziesięć mieć mogący, z podartą książką w ręku.
— Patrzaj! — rzekła doń pani Aniela — oto panna Ludwika Otocka, wnuczka pana Andrzeja, który tu u nas bywa. Nazywa się Lusia. Dziś zrana, kiedyś był w szkole, przyjechała ze wsi. Mieszkać będzie u nas. Proszę być dla niéj grzecznym, zabawić ją i pomódz, aby rozgościła się w domu.
Stanowczym i urywanym tonem dowódzcy rozkazy te wydawszy, zakrzątnęła się około nakrywania do obiadu małego stołu, przed rozłożystą, starą jak świat, kanapą stojącego. Robiła wszystko z nadzwyczajnym pośpiechem i zajęciem, możnaby powiedziéć — z zapałem. Obiad, składający się z rosołu i kawałka gotowanego mięsa, stał gotowy w kuchennym piecyku. Przyniosła go w wyszczerbionéj wazie, którą na stole postawiwszy, ukroiła cztery porcye razowego chleba, rozdzieliła mięso na cztery części i zawołała:
— Proszę na obiad!
Mężczyzna, siedzący dotąd pod oknem, wstał i powoli zbliżył się do stołu. Był to człowiek, wyglądający na lat