Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zechciałby pan wziąć wnuczki swéj do siebie? ja bowiem z trudnością mogłabym ją nadal utrzymywać; co zaś do wychowania, to już za nic nie ręczę i nic nie przyrzekam. Jeżeli pan przychylisz się do prośby mojéj, postaram się, aby któś, godny zaufania, odwiózł dziecko do Onwilu. Lusia ma teraz lat sześć i jest nadzwyczaj podobna do ojcia[1] swego, któregośmy wszyscy tu znali i żałowali bardzo. Biedak, porządnego wychowania, w nieobecności pana, nie otrzymawszy, pracował, jak mógł i umiał, ale żony i dziecka przyzwoicie utrzymać nie mogąc, zapracował się i zagryzł w bardzo młodym wieku. Synowa pańska była dobrą i ładną kobietą, ale słabowitą téż, delikatną i — do niczego. Lusia jest prawdziwie dzieckiem nieszczęścia i tylko w szanownym panu można pokładać nadzieję, że los jéj uczynisz lepszym, niż był ten, który zgnębił biednych jéj rodziców“.
Nadzieję! w nim tylko mała wnuczka jego pokładać mogła nadzieję uniknięcia złéj doli! w niéj tylko spoczywała nadzieja jego — posiadania jeszcze w życiu tém jakiéjś nadziei!
Zerwał się ze stołka i pochwycił w obie ręce surdut liberyjny. Ubierał się prędko, prędko, zapinał u piersi srebrne guziki, prostował i wykładał u szyi kołnierz, oszyty galonem; a choć na czoło jego, bardzo blade, wystąpiło kilka kropel potu, choć czuł, że skóra jego przy zetknięciu się z granatowém suknem drga mu i boli od stóp do głowy, — na ustach jego, pod wąsem białym, przewijał się uśmiech, a szare źrenice błyszczały jak stal.
W téj chwili zastukano do szklanych drzwi izdebki i głos kobiecy zawołał:
— Panie Andrzeju! panie Andrzeju! Lusię przywieźli! przyprowadziłam ją panu!

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – ojca.