Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pnie; góry i wzgórza zamieniły się w głębokie rozdoły, a doliny wydęły się, urosły i szumiącą pianą oblewają upadłe wielkości. Biedne liście latają we wszystkie strony, szukają, nie znajdują, dziwią się, nie rozumieją nic i, spotykając się, szepczą sobie po cichu, że świat się kończy. Jest to jednak nieprawdą; świat wielce oddalonym jest końca swego, a tylko czas i wypadki zorały grunt jego i rzuciły weń zasiew nieznanych przedtém zjawisk.
Otocki był jednym z liści takich. Miał kiedyś wioskę cichą i piękną, z szumiącemi drzewy, klekocącym bocianem i skowronkami, zrywającemi się znad zielonych runi; nie była już ona własnością jego. Posiadał znajomych, przyjaciół i krewnych; — co się teraz z nimi działo? Bujali, jak on, w zmąconém powietrzu, pośród obcych i niepojętych im obrazów, albo, przypadli do ziemi, do saméj ziemi i przylgnęli do niéj mocno, cicho, tak jakby pragnęli, aby świat o nich zapomniał, aby tylko końca swego w pokoju i bezpieczeństwie doczekać mogli. Nadewszystko przecież, nadewszystko Otocki pamiętał o tém, że był kiedyś ojcem, miał jedynego syna, który w czasie nieobecności jego z szybkością nadzwyczajną dokonał z kolei wielu rzeczy: dorósł, w charakterze najniższego kancelisty pracować zaczął w jakiémś rządowém biurze, ożenił się, wpadł w nędzę, dostał suchot i — umarł. Żona jego, a Otockiego synowa, poszła wkrótce w ślady męża. Jeden ze strumieni przez burzę wywołanych, ten mianowicie, który płynął sieroctwem przedwczesném i ubóstwem niespodziewaném, porwał na fale swe dwa te liście bezdomne a słabe — i uniósł je w nieznane krainy.
Otocki rozejrzawszy się dokoła i dowiedziawszy się o wszystkiém, pomyślał, że najrozsądniejszą rzeczą, jaką