Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 392.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co-bądź, nosiła jego imię, i miała już na zawsze pozostać przy jego boku. Gdyby-ż ona miała dla niego choć odrobinę miłości, choć trochę tego szacunku, na jaki czuł, że zasługiwał! gdyby ona choć trochę zrozumiała jego serce i jego zadania życiowe, i jego szlachetne pragnienia i dążenia! Stłumił-by on w sobie gorycz i niechęć, jaką poczuwał w téj chwili i, starając się zapomniéć o tém, co utracił, pamiętał-by tylko, że jest członkiem społeczeństwa, obowiązanym do strzeżenia świętości i czystości rodzinnego ogniska, człowiekiem, odpowiedzialnym za losy i duszę téj kobiety, któréj przecie dobrowolnie i samowiednie nadał miano swéj żony!
Ze świecą w ręku zmierzył ku pokojowi Kornelii. Pragnął rozmówić się z nią stanowczo i tak, jak to wiele już razy uczynić zamierzał, a jeśli-by już spała, przypatrzyć się jéj przynajmniéj, i z twarzy jéj wyczytać, czy była dla niego choć odrobina nadziei, jeśli już nie szczęścia, które było niemożebném, to przynajmniéj jakiego-takiego spokoju.
Kornelia spała już, ale na-pół ubrana, bogatemi fałdami białego kaszmiru owinięta. Sen pochwycił ją snadź niespodzianie w chwili, gdy w leżącéj postawie oddawała się jeszczcze snutym na jawie marzeniom, bo cztery świece niedogaszone paliły się na toalecie w bronzowym kandelabrze, i obfity blask rzucały na cudnie piękną twarz i przedziwnie uroczą w senném swém zaniedbaniu kibić młodéj kobiety. Leżała