Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 388.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samego siebie poczuwanego, spuścił ku ziemi. Józia, zajmując się gośćmi i prowadząc rozmowę z ożywieniem i właściwym sobie wdziękiem, często spoglądała na bladego i zamyślonego doktora. Wszystko odgadła, wszystko odczuła; w kryształowych jéj oczach błysnęła parę razy szybko ukryta łza.
Dawno już, dawno doktor Władysław takiego, jak teraz, nie przepędził wieczoru. Tu dopiéro, pomiędzy tymi ludźmi, i umysł, i serce jego poczuły się we właściwéj sobie sferze. Tu nie było ani czarnych ludów, maszerujących przy odgłosach muzyki przyszłości, ani planet, poubieranych we fraki, ani wrzawy bezładnéj, ani zbytku grzesznego, ani słońc, jeżdżących na tryumfalnych wozach, śród wrzasku rożnéj wielkości satelitów; tu była pogoda prawdziwa, z serc spokojnych i umysłów zadowolonych płynąca, miłość wzajemna, oparta na podstawach trwałych, jak opoka, wesołość zdrowa i miła, wolna od bezładu i grzechu, poezya istotna i wzniosła, rozlewająca się z przeczystych lic niewieścich i serc ich, wezbranych ukochaniem wszystkiego, co piękne, pojęciem wszystkiego, co wielkie i dobre.
Teraz dopiéro doktor Władysław jasno i w zupełności przejrzał i zrozumiał, czém jest rodzina, w obszerném, poetyczném i wzniosłém znaczeniu swojém, i jakie żywioły składać powinny istotę moralną kobiety, która wraz z podobnym sobie mężczyzną zawrzéć ma święte przymierze wspólnego życia...