Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 376.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mięta o nędznym wyrobniku, dobywającym mu z łona ziemi kosztowny metal. I jakiekolwiek były te uczucia, które doktor Władysław miał dla Kornelii, ostatnie iskry ich zagasły w nim w téj chwili. Czuł, że pomiędzy nim a nią panuje rozdźwięk, którego nigdy nie będzie mógł stłumić, i niéma ani śladu żadnéj z tych nici, które wiążą ludzi pomiędzy sobą ścisłemi węzły.
Doświadczył takiego uczucia, jakby nagle utracił tę, któréj czas jakiś dawał nazwę żony. Pomyślał, że odtąd będzie w domu swym samotnym, jak był dawniéj, tylko, że nad głową jego zawiśnie Damoklesowy miecz cochwilnych zgryzot, wstydu, ruiny.
Cofnął się do przyległego pokoju i jak był przyszedł, tak odszedł, niepostrzeżony przez nikogo. — Wrócił do swego gabinetu i zarzucił futro na ramiona. Dokąd szedł? sam nie wiedział. Potrzebował oddalić się, uciec, nie mógł w téj chwili znieść gwaru i wrzawy, nie mógł patrzéć na Kornelią, ani na jéj satellitów...
Wyszedł z mieszkania.
W téj saméj chwili, Kornelia grała przegrywkę do mającego być wykonanym kwartetu z Cyrulika Sewilskiego.
Doktor Władysław był na wschodach, kiedy zaczęto śpiewać kwartet.
Buona notte, mio signore! — zabrzmiał donośnie kontr-alt Kornelii.