Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 369.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten człowiek północny, przyzwyczajony do komfortu, nie mającego żadnéj wspólności ze skwarem słonecznym, wydmami i platanami, czuje się głodnym, przeziębłym i zmęczonym, aż do wyczerpania sił fizycznych? Natenczas dzika melodya pustyń wprawia go w uczucia tak dzikie i nielitościwe, że wszystkim czarnym ludziom, maszerującym w jego uszach, życzy z całego serca, aby marsz ich skończył się aż w głębokościach piekielnych!
Doktor Władysław złorzeczył czarnym narodom, ich muzyce wojennéj i wszystkim, którzy tę muzykę wykonywali w nierozległych mieszkaniach spokojnych i spracowanych Europejczyków... Stanął na środku pokoju i spojrzał na swój ulubiony kominek. Nie było w nim ani jednego drewienka, ani jednego węgielka, osmolony i pusty otwór spoglądał na niego smutném okiem opuszczenia.
A czarne ludy maszerowały wciąż i maszerowały...
— Otóż to są te wieczory zimowe, o których tyle marzyłem, zamierzając pojąć sobie towarzyszkę życia! — zawołał do siebie doktor Władysław. — Otóż to są te rozkosze i przyjemności domowe, jakich doznać miałem po ożenieniu się! Jestem sam, tak, jak i byłem wprzódy, tylko w dodatku jeszcze czuję chłód, głód i zmuszony jestem słuchać téj piekielnéj wrzawy, czego dawniéj nigdy nie bywało.
Mówiąc tak, doktor Władysław mylił się co do je-