Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 358.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kornelia milczała. Ręka jéj tylko, zwieszona pomiędzy fałdami sukni, zadrżała trochę przy słowach matki; pani prezesowa mówiła daléj:
— Przypomnę ci moralność, która nakazuje, aby żony były wierne mężom swoim...
Kornelia milczała jeszcze i tylko dziwny, nieokreślony uśmiech przesunął się po jéj ustach. Pani prezesowa kończyła swą przemowę:
— Przypomnę ci, abyś miała wzgląd na twoję sławę, pozycyą towarzyską, na to, co świat powié o tobie.
Głos pani prezesowéj, gdy mówiła to wszystko, nie miał już w sobie ani cienia uprzedniéj gwałtowności. Był on przeciwnie stłumionym nieco i, rzecz dziwna, napomnienia swe matka ta dawała córce z rodzajem nieśmiałości i wahania się, tonem, który-by właściwszym był usprawiedliwianiu się, niż upominaniu.
— Przypomnę ci nakoniec — zaczęła jeszcze, ale tym razem przerwała jéj Kornelia.
— Mamo — wymówiła z dziwném nagięciem głosu — a ja pragnę cię zapytać, dlaczegoś o tém wszystkiém nie przypomniała mi dawniéj... dawniéj?...
Pani prezesowa zadrżała i głowa jéj opadła na piersi. W całéj osobie jéj odmalowały się przygnębienie, przestrach. Być może, iż w piersi złéj matki, gorzkiém pytaniem córki obudzone, serce, zakołatało żywszém tętnem; być może jeszcze, iż ta, do gruntu