Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 355.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niesz, nie będziesz mógł uświetnić dziś wieczoru Kornelki grą swoją...
Pan Gustaw, ze wzrokiem utkwionym w Kornelią, sięgnął ręką po kapelusz. Ona rzuciła mu spójrzenie, które mówiło: „odejdź!” Wymówiwszy kilka powszednich frazesów, pan Gustaw pożegnał damy i odszedł.
— Przyjdź pan najdaléj za godzinę! — zawołała za nim Kornelia w chwili, gdy drzwi otwierał.
— Nie omieszkam! — z ukłonem wymówił gość, i zniknął.
Matka i córka zostały same.
Parę minut milczały obie. Kornelia siedziała ze skrzyżowanemi na piersi rękoma i plecami spokojnie opartemi o poręcz sofki; pani prezesowa niecierpliwie szamotała się na swym fotelu, a szczęki jéj poruszały się z wyjątkową i nadzwyczajne wzburzenie znamionującą szybkością.
Kornelia piérwsza przerwała milczenie.
— Czy mogę wiedziéć — rzekła — z jakiego powodu mama tak niegrzecznie wyprawiła ztąd pana Gustawa?
— Z jakiego powodu? z jakiego powodu? — zawołała pani prezesowa, która zdawała się oczekiwać tylko zaczepki ze strony córki, aby wybuchnąć. — I ty mnie pytasz o powód! Czy nie zdaje ci się, że za daleko zaszłaś z tym chłystkiem...
— Kochana mamo! — przerwała Kornelia, nie