Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 352.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go umeblowania domu, zamknęła się w swoim pokoju i oświadczyła córce, że cały dzień przepędzić zamierza w zupełnéj samotności.
Kornelia tedy była samą, samą aż do późnéj poobiednéj godziny, w któréj-to godzinie zjawił się nakoniec pan Gustaw, z promieniejącą twarzą i pudłem, zawierającém drogocenne skrzypce w objęciu. Kornelia spotkała go z rumieńcem na twarzy i łzą, migocącą na długiéj rzęsie. Ręka jéj drżała nieco, gdy podawała ją do uścisku młodemu i pięknemu gościowi.
Siedzieli obok siebie i rozmawiali półgłosem. Rozmawiali z razu o rzeczach obojętnych, powszednich; ale spojrzenia, jakie zamieniali pomiędzy sobą, nie były ani obojętne, ani powszednie. Powoli głosy ich zniżały się; na miejscu codziennych rzeczy, będących dotąd przedmiotem ich rozmowy, występowały przypomnienia czasów minionych, czasów, o których mówiąc, pan Gustaw stawał się promiennym i zrozpaczonym zarazem, a Kornelia usuwała się z lekka od swego towarzysza i białą dłonią przysłaniała sobie oczy.
Usuwała się i przysłaniała sobie oczy, ale nie rozkazywała już młodemu artyście, aby odszedł. Chwilami tylko, niepewnym głosem przerywała mu mowę i powtarzała: — Mówmy o czém inném! — Ale pan Gustaw ani myślał mówić o czém inném. Słowa jego stawały się coraz gorętszemi, wymowa płynniejszą