Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 348.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wanych planet, i pojął niemą mowę tych fizyognomii. Krew uderzyła mu do twarzy, czoło zmarszczyło się groźnie, a oczy tak błysnęły, że planety rozstąpiły się i zaprzestały szeptów i spójrzeń. Ale to spójrzenie, jakiém doktor Władysław okrył w téj chwili postępującą przed nim, wdzięczną postać swéj żony, wcale nie było podobném do tego, z jakiém patrzył na nią w błogosławionych onych chwilach, w których mniemał, iż posiadał raj na ziemi... Ach! czegoż-by nie dał za to, gdyby żona jego mogła być mniéj świetną i uwielbianą, gdyby, zamiast słońcem, była ona kobietą, nieposiadającą żadnego systematu planetarnego, a szczególniéj tego planety Jowisza, który teraz podawał jéj ramię, i z tak zuchwałém spojrzeniem przemawiał do niéj, z jakiém przemawiać może człowiek, tylko co wyłoniony z morza admiracyi swych bliźnich!
Myśli te doktor Władysław, w łagodnych, lecz poważnych słowach, wyraził żonie zaraz po powrocie z koncertu. Ona popatrzyła na niego przez chwilę z dziwnym wyrazem, i rzekła:
— Mój Władziu! jeśli mnie ludzie admirują, jeśli mi hołdy składają, moja-ż to wina? Widziałeś przecie dobrze, że i dawniéj tak było.
— Tak — przerwał doktor — ale dawniéj było co innego; teraz jesteś kobietą zamężną i nie powinnaś pozwalać nikomu na zbyt jaskrawe składanie hołdów. Naruszyć to może twoję dobrą sławę, a mnie