Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 346.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wkładała futro, oglądała się, i widocznie była czémś zaniepokojoną. To roztargnienie słońca mocno zatrwożyło cały systemat. Planety oglądały się także, i wzrokiem zadawały sobie wzajem pytanie: czém-by był ów przedmiot, który z ich szkodą pochłania myśli i wzbudza niepokój królowéj? Przedmiot ten ukazał się wkrótce w postaci pana Gustawa, który, po przepłynięciu morza admiracyi, zstąpił z apoteozy i, przemieniając się w zwyczajnego śmiertelnika, opuszczał salę wraz z publicznością. Kornelia dojrzała go piérwsza i on ją dojrzał pośród tłumu; oczy ich zdwojonym blaskiem zagorzały, na ustach zakwitły uśmiechy, mówiące więcéj, niż najdłuższy szereg wyrazów. Na widok ten, planety zadrżały i porozumiały się spójrzeniami. W panu Gustawie oddawna przeczuwały one Jowisza, w téj chwili poczuły się już napewno Neptunami, skazanemi na przebywanie w strefach lodowatych, lub Marsami, dręczonymi wiecznym skwarem, pozbawionym najlżejszego zefiru nadziei. Ale słońce i Jowisz nie dbały bynajmniéj o troski pomniejszych planet, i zbliżyły się do siebie, jak dwie gwiazdy, równe sobie i pokrewnym świecące blaskiem. Jowisz podał ramię słońcu, które ono przyjęło z bardzo wdzięcznym uśmiechem, i oboje postąpili ku wschodom, napełnionym tłumnie zstępującą publicznością.
Planetom nie dostało się od słońca nic, ale co się nazywa nic: ani jednego spójrzenia, ani jednego sło-