Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 345.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścią swoich palców, i posłużył za oczekiwany oddawna przedmiot, mający ulżyć sercom, przepełnionym bezczynną admiracyą i dłoniom, spragnionym dawania oklasków.
Ona widziała tylko tryumf, apoteozę, i pan Gustaw wydał się jéj wielkim, potężnym, zachwycająco pięknym i wzniosłym w swojéj chwale. A jakże maluczkim i prozaicznym wyglądał teraz w jéj oczach doktor Władysław, który, przez cały czas koncertu, cichutko siedząc obok niéj na swojém krześle, nie otrzymywał żadnych oklasków, nie zwracał niczyjéj uwagi, nie przedstawiał żadnéj apoteozy.
Kornelia z trudnością oderwała oczy od młodego artysty i przeniosła je na pełną godności, lecz skromną i prostą, postać małżonka. Popatrzyła na niego i westchnęła; westchnęła i śnieżnemi swemi ząbkami przygryzła z lekka dolną wargę; potém powstała i, nie patrząc już wcale na męża, nie zwracając na niego nawet najmniejszéj uwagi, zabrała się do wyjścia.
— Może chcesz, abym ci podał ramię? — zapytał postępujący obok niéj mąż.
— Dziękuję; mogę iść sama - była odpowiedź, suchym wymówiona tonem.
W przedpokoju otoczył ją rój mężczyzn. Były to wszystko planety, należące do jéj systematu, i w mniejszéj lub większéj od słońca swego trzymane odległości. Ale Kornelia nie raczyła w téj chwili trudzić się sprawami swych poddanych; bardzo powoli