Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 326.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Doktor Władysław wolał-by w téj chwili o wiele, aby bozki, nieporównany Wagner, nigdy nie exystował na tym świecie, a serca, łamiące się w podobnie hałaśliwy sposób, wzbudzały w nim prawdziwe obrzydzenie, teraz, gdy oczy jego patrzyły na człowieka, w którego cierpiącéj piersi cicho i z wolna życie łamało się na dwie połowy, z których druga... zaświatowa... nieznana...
Brwi doktora drgnęły parę razy, jak zwykle bywało, gdy czuł się przykro wzruszonym.
— Sprobujmy raz jeszcze! — wymówił i powtórnie przyłożył ucho swe do piersi pacyenta, w któréj życie łamało się na dwie połowy. Ale ręka niewidzialnéj Parki tak cicho rwała w téj piersi nitki życia, a serce złamane tak głośno w łonie fortepianu krzyczało, że doktor ze zdwojoną porwał się niecierpliwością i na nowo przebiegł dwa pokoje.
— Kornelko! — zawołał, otwierając drzwi salonu — proszę cię, abyś na chwilę grać przestała.
Aksamitne źrenice grającéj z wolna spłynęły na twarz jego, i również powoli opuściły się znowu na klawisze. Ale ponsowe usta nie wyrzekły ani jednego słowa odpowiedzi, a białe i zwinne palce robiły wszystko, co mogły, aby w najdobitniejszy sposób oddać ten wrzask, trzask, brzęk i jęk, jakie wydaje z siebie serce, łamiące się wedle prawideł i smaku muzyki przyszłości.
Doktor Władysław, który pozostał na progu, pa-