Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 318.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieniec, i wyprostował się, a głos jego, postać i wejrzenie takiéj nabrały surowości, jakby czuł się w prawie żądać od niéj rachunku z uczuć jéj i czynu. — Dlaczegoś przestała być wolną? — powtórzył — dlaczegoś oddała rękę innemu, skoro mnie kochałaś? Dlaczego sponiewierałaś miłość moję, jedyne może w życiu piękne, szczere, gorące uczucie? Dlaczego sponiewierałaś i zdeptałaś własne serce swoje?
Pytał tak i patrzył na nią z żalem i wyrzutem. — Kornelia milczała, głowa jéj pochylała się coraz niżéj, a ręce powolnym ruchem podnosiły się w górę, aż opasała niemi sobie czoło, jakby przeszkodzić chciała, aby nie schyliło się do saméj ziemi i w proch nie upadło. Po chwili zbladłemi ustami szepnęła:
— Dlaczego? dlaczego? Wstyd! wstyd! dla chleba, Gustawie, dla chleba!
— Nie dla chleba, Kornelio! nie dla chleba! — głuchym głosem wymówił młodzieniec — ale dla bogactwa, dla bogactwa! dla pięknych pokojów, dla kosztownych sukien! dla zbytku! Gdybyś była moją żoną, stał-bym się lepszym, pracował-bym więcéj, nie dał-bym ci umrzéć z głodu! wiedziałaś o tém dobrze, bom ci to mówił nieraz, a tyś mi uwierzyła! Ale chciałaś byś bogatą, Kornelio, chciałaś być bogatą, a ja bogatym jeszcze nie jestem...
Umilkł, zakrył dłonią oczy i zawołał:
— A jednak kocham cię...