Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 317.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i drżącemi usty, powtarzała słowa: sto razy, tysiąc, milion, miliard razy wolała-bym Gustawa!
Tak, wyglądała tak samo, jak wtedy, bo te same słowa musiały cisnąć się do jéj wzburzonej myśli. Nie wypowiedziała ich jednak głośno, lecz, składając ręce, które drżały mocno, zawołała kilka razy:
— Dosyć! dosyć! przestań pan! idź pan sobie! idź! idź!
Z białéj twarzy młodego artysty rumieniec zniknął bez śladu. Pobladł, odstąpił parę kroków i ręce załamał.
— Odpędzasz mnie od siebie! — szepnął — Kornelio! Kornelio! czyliż nie pamiętasz...
— Idź pan! idź! — powtarzała kobieta, i takie poruszenia czyniła rękoma, jakie czynić musi człowiek tonący, aby odepchnąć fale wodne, które mu coraz bardziéj tłoczą głowę i pierś.
— Czyliż nie pamiętasz — szeptał wciąż młodzieniec — tych chwil, których ja zapomniéć chciałem, ale nie mogłem... w których oczyma i słowem dawałaś mi nadzieję, a ja chwytałem ją do serca i prządłem z niéj dla siebie i ciebie błękitne pieśni przyszłości... byłaś wtedy wolną... Kornelio...
— Byłam wtedy wolną... — podchwyciła młoda kobieta, i z gorączkowym pośpiechem dodała: — teraz nie jestem nią, Gustawie! Gustawie, przypomnij sobie, że teraz już nie jestem wolną...
— A dlaczegoś nią być przestała? — zapytał mło-