Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 301.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gościa, z całą swobodą oddawała się przyjemności poziewania.
Doktor Władysław spostrzegł dążenie ku sobie teściowéj, a biorąc je za oczywistą pokojową oznakę, stłumił co prędzéj poziewanie i przygotował się do przyjęcia i oddania uprzejmego życzenia dobréj nocy. Ale jakże srogo w oczekiwaniach swych zawiedzionym został! Pani prezesowa nie podała mu ręki swéj do ucałowania, jak zwykle bywało dotąd, lecz, zatrzymawszy się o parę przed nim kroków i oddając mu dyg głęboki, te tylko proste wymówiła wyrazy:
— Dziękuję ci, luby, kochany zięciu, z całego serca dziękuję ci za to, żeś pogardził radą, jakiéj poważyłam się udzielić ci dzisiaj!...
To rzekłszy i raz jeszcze dygnąwszy, odeszła. Doktor Władysław poczuł się do żywego dotkniętym tą zawziętością teściowéj, a szczególniéj sposobem, w jaki mu ją objawiła. Sposób ten do najwyższego stopnia drażnił wrodzoną otwartość i prostotę jego charakteru, i budził w nim przykrą wątpliwość, azali w istocie nie ubliżył kobiecie, dla któréj, ze względu na wiek jéj i stanowisko, jakie zajmowała w jego rodzinie, pragnął zachowywać zawsze nieposzlakowane uszanowanie.
Dlatego téż, po odejściu pani prezesowéj, mąż Kornelii stał przez chwilę na miejscu nieruchomy, a potém, zwracając się do żony, zapytał: